Kilka dni temu przeczytałem na BBC artykuł o tym, jak to część fotografów odmawia używania sprzetu cyfrowego do fotografii i pozostała przy sprzęcie tradycyjnym.Od jakiegoś czasu powróciłem znów do fotografii klasycznej i powiem szczerze, że argumenty zawarte w tym artykule zgadzają się dokładnie z moimi doświadczeniami. Dla chętnych podaję linkę: http://www.bbc.com/news/magazine-32337778
Moja Yashica 635 i kolegi Yashica Mat EM.
Otóż spacerując po Lublinie i nie tylko z moją Jasią (zdrobniałe określenie mojej Yashici 635), zauważyłem pewien fakt, który zupełnie nie występuje kiedy chodzę z cyfrowymi zabawkami. Otóż ludzie, zwłaszcza Ci starsi, Ci z ciekawymi historiami do opowiedzenia, Ci trochę zwariowani, czyli najciekawsze postaci dla mnie jako fotografującego, widząc Jasię uśmiechają się, są zaciekawieni i otwierają się przede mną znacznie łatwiej niż wtedy gdy na pasku jest oczko współczesnej technologii.
Yashica 635, Fuji Acros 100, własna chemia.
To co bardzo interesujące to fakt, że już sam aparat może być przyczynkiem do zainteresowania i do początku rozmowy. Wszak moja Jasia ma już jakieś 50 lat, a to kawał fotograficznego czasu. Aparat wzbudza zainteresowanie, a przez niego także moja osoba, jako fotografująca starym/staroświeckim wręcz sprzętem.
Yashica 635, Fuji Acros 100, własna chemia.
Stary Pan tnący drzewo na opał na podwórku kamieniczki przy Nowym Rynku w Lublinie to jeden z przykładów. Uprzejme podejście, zainteresowanie się człowiekiem, tym co robi, jak żyje, jak sobie radzi zostaje prawie zawsze odwzajemnione. Ludzie potrzebują innych ludzi, ludzi, którzy okażą im zainteresowanie. Tak naprawdę, ten starszy mężczyzna, żyjący w swojej codzienności, zmagający się z nią, był pierwszą osobą, której wykonałem portret i zaczątkiem serii zdjęć ciekawych ludzi. Jestem mu za to wdzięczny, bo otworzył we mnie jakieś zamknięte drzwi, których ja sam jakoś bałem się otwierać.
Starsza Pani sprzedająca ubrania na targu staroci w Lublinie. Yashica 635, Fuji Acros 100, własna chemia.
Wczoraj, znów na targu staroci, poznałem następnego interesującego człowieka i mam nadzieję, że fotografia, którą mu wykonałem wyjdzie jak należy. Nasłuchałem się przy okazji świetnych historii, jak to za czasów PRLu jeździł po krajach bloku socjalistycznego z Leninem na masce swojego Opla Rekorda. Świetne historie i dużo śmiechu :)
Rzeźbiarz spod synagogi w Tykocinie. Yashica 635, Fuji Acros 100, własna chemia.
Tak sobie myślę, że moja Jaśka przełamała trochę lęk przed ludźmi jaki drzemał głęboko we mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz