piątek, 11 września 2020

Frajda

 Wielką frajdę sprawia mi używanie w fotografii cyfrowej optyki sprzed czasów cyfrowych. Zwłaszcza optyki, z poważnymi wadami, aberracjami, kiepskimi powłokami, słabą pracą pod światło i innymi. Pozwala to dodatkowo wykreować obraz i dodać do niego pomysły, które później inni symulują z różnym skutkiem w programach graficznych. Zawsze mnie pociągała pewna niedoskonałość obrazu wykonanego przy pomocy starej optyki. Niepodrabialna wręcz. Bokeh z Heliosa 44 czy z Zuiko 50/1.4, flary, efekt gwiazdy z Flektogona 20/2.8. W mojej kolekcji jest kilkanaście starych szkieł z mocowaniem M42 i OM. Ostatnio dokupiłem sobie do kompletu przelotkę tiltową z M42 na Sony FE. Pozwala ona nie tylko na "prostowanie" architektury, ale także na zabawę z płaszczyzną głębi ostrości i uzyskiwanie ciekawych efektów na zdjęciach, włącznie, z wrażeniem makietowości fotografowanego tematu. Ciekawe jak nazwać taką fotografię... Czy można o niej powiedzieć analogowa? Moim zdaniem ma pewne znamiona analogowości. Obiektywy z tamtych czasów projektowano całkowicie analogowo, obecnie do tego stosuje się komputery i oprogramowanie, które samo nam poprzelicza parametry i poda dokładną konstrukcję. To, że nośnikiem nie jest już błona fotograficzna może i ma znaczenie, jednak obraz mówi sam za siebie. Trochę to pean na cześć lomografii, albo raczej ukłon w jej stronę. Świadome używanie niedoskonałych narzędzi. A Wy co o tym myślicie?















W powyższych zdjęciach wykorzystałem obiektywy: Zeiss Flektogon 20/2.8, Olympus Zuiko 50/1.4, Zenitar 50/1.7, Helios 44M-4, Kaxinda 50/1.6, Pentor 135/2.8, Jupiter 200/4.

środa, 9 września 2020

W nawiązaniu do - Achronologicznie - Markuszów...

Od razu też pierwszy post fotograficzno-podróżniczy. Od  kilkunastu lat moją pasją jest odwiedzanie starych cmentarzy. Kirkutów, cmentarzy greckokatolickich, prawosławnych, rzymskokatolickich, protestanckich i wojennych. Jednym z cmentarzy, które zrobiły na mnie wielkie wrażenie jest kirkut w Markuszowie. 9 lat temu był bardzo zarośnięty, ze stadem bażantów drących się i sprawiających, że klimat tego miejsca był niesamowity i do dziś pozostał w mojej pamięci. 22 marca 2020 roku - już w dobie "pandemii" odwiedziłem znów to miejsce. Obecnie jest ono oczyszczone z chaszczy je zarastających, niby dobrze, ale jednocześnie stało się przejmująco puste i smutne. W marcu jeszcze nic tam nie rosło, więc pierwszym wrażeniem było zrujnowanie tego miejsca, pustynia pomiędzy drzewami i porozrzucane macewy. Muszę się tam wybrać teraz i zobaczyć jak to wygląda. Tamten widok był przygnębiający. Poniżej kilka fotografii wykonanych podczas odwiedzin.








Odwiedzając Markuszów zajechałem tez po drodze do Garbowa, gdzie na wzgórzu znajdują się ruiny dawnej świątyni parafialnej pw. św. Wojciecha. Kościół spalili wycofujący się Rosjanie w 1915 r. 






Przeprosinowo z blogiem ;)

 Wypada się chyba przeprosić z blogowaniem. Fejsbuk jest porażką, migawką, w której znika wszystko zaraz po opublikowaniu, a post sprzed kilku dni ciężko odgrzebać. Do tego to ich filtrowanie treści, które pozwala na przegapianie ciekawych informacji od znajomych, a wciska reklamy oszustów i zwyczajne głupoty. Psuje jakość i zdjęć i filmów. Nie pozwala na swobodę wypowiedzi. 

Przez te kilka lat sporo się działo. Odszedłem z LTF, założyłem Koło Fotograficzne Poczekajka, przy swojej parafii, otworzyłem galerię fotograficzną (i nie tylko) na antresoli amfiteatru pod kościołem na Poczekajce w Lublinie. We wszystkim tym mam wiele pomocy od koleżanek i kolegów z koła. W grudniu 2019 zdałem w Warszawskiej centrali ZPAF egzamin na "arystę" ;) Zaprezentowałem tam i obroniłem dwa cykle fotograficzne: "Sztuka czy Nauka" oraz "DeHumana".

Postanowiłem więc wrócić do blogowania i mam nadzieję w tym wytrwać dłużej niż ostatnio ;)

fot. Gosia Grzenia